Kotek Puszek z czarną łatką
Dziś w przedszkolu był z Agatką
A z kieszeni u fartuszka
Wyglądały małe uszka
Nagle ruszył się fartuszek
Na podłogę skoczył Puszek
Teraz kotku będziesz z nami
My już ciebie nie oddamy
Do góry.
Jestem sobie przedszkolaczek
nie grymaszę i nie płaczę
na bębenku swoim gram
ram tam tam
ram tam tam
Kto jest beksą i mazgajem
ten się do nas nie nadaje
niechaj w domu siedzi sam
ram tam tam
ram tam tam
Mamy tu zabawek wiele
to są nasi przyjaciele
tu kolegów dobrych mam
ram tam tam
ram tam tam
Do góry.
My jesteśmy krasnoludki,
Hopsa sa, hopsa sa!
Pod grzybkami nasze budki,
Hopsa sa, hopsa sa!
Jemy mrówki, żabie łapki,
Oj tak, tak, oj tak, tak!
A na głowach krasne czapki,
To nasz znak, to nasz znak!
Gdy kto zbłądzi, to trąbimy:
Tru tu tu, tru tu tu!
Gdy kto śpiący, to uśpimy:
Lu, lu, lu, lu, lu, lu.
Gdy kto skrzywdzi krasnoludka,
Oj, joj joj, oj joj joj!
To zapłacze niezabudka:
Aj jaj jaj, aj jaj jaj!
Do góry.
Stała pod śniegiem panna zielona,
nikt, prócz zająca, nie kochał jej.
Nadeszły święta i przyszła do nas,
pachnący gościu prosimy wejdź!
Ref.: Choinko piękna jak las,
Choinko zostań wśród nas.
Jak długo zechcesz, z nami pozostań,
niech pachnie tobą domowy kąt.
Wieszając jabłka na twych gałązkach,
Życzymy Wszystkim Wesołych Świąt.
Ref.: Choinko piękna jak las,
Choinko zostań wśród nas.
Do góry.
Świeci gwiazdka jedna, druga
Główką kręci, oczkiem mruga.
Wszystkie gwiazdki zaświeciły,
wszystkie razem zatańczyły.
Chodź gwiazdeczko, chodź gwiazdeczko
zabawimy się w kółeczko (2X)
Krążą w kółko gwiazdki obie
czasem nogą tupną sobie.
Czasem głową pokiwają
i mrugają wciąż mrugają.
Do góry.
Mikołaj, Mikołaj jedzie samochodem
Bo gdzieś zgubił saneczki
w tę mroźną pogodę.
Hu, hu, ha, tra la la,
co to za Mikołaj.
Mikołaj, Mikołaj lat ma już bez liku
a prezenty dziś wiezie dzieciom w bagażniku.
Hu, hu, ha, tra la la,
co to za Mikołaj.
Do góry.
Jest taka pani piękna jak kwiat.
Ogromne serce dla wszystkich ma.
Bardzo ją kocham, ona mnie też,
być blisko przy niej codziennie chcę.
Dziś wnuczka i wnuczek
życzeń mają sto.
Żyj babciu ma droga,
żyj ma latek sto.
Gdy nie ma mamy ona już jest,
co mi dolega najlepiej wie.
Zawsze zaradzi, kiedy jest źle,
być blisko przy niej codziennie chcę.
Dziś wnuczka i wnuczek…
Do góry.
Była sobie żabka mała
re re kum kum, re re kum kum,
która mamy nie słuchała
re re kum kum bęc.
Na spacery wychodziła
re re kum kum, re re kum kum,
innym żabkom się dziwiła
re re kum kum bęc.
Ostrzegała ją mamusia
re re kum kum, re re kum kum,
by zważała na bociusia
re re kum kum bęc.
Przyszedł bociek niespodzianie
re re kum kum, re re kum kum,
i zjadł żabkę na śniadanie
re re kum kum bęc.
A na brzegu stare żaby
re re kum kum, re re kum kum,
rajcowały jak te baby
re re kum kum bęc.
Jedna drugiej żabie płacze
re re kum kum, re re kum kum,
„Już jej nigdy nie zobaczę”
re re kum kum bęc.
Z tego taki morał znamy
re re kum kum, re re kum kum
trzeba zawsze słuchać mamy
re re kum kum bęc.
Do góry.
Dużo jest roboty co dzień
w domu, w pracy i w ogrodzie
więc choć jestem jeszcze mała,
będę mamie pomagała.
Umiem zamieść już podłogę,
kurze też pościerać mogę,
wstawię kwiaty do wazonu,
żeby ładnie było w domu.
Jak to dobrze, że swą pracą
już się mogę przydać na coś.
Oj, dziękuję matuś miła,
żeś mnie pracy nauczyła.
Do góry.
Kiedy ktoś ma brudne ręce
I rękami tymi je,
Czy powiecie, że to zdrowo,
Moi drodzy?
Bo ja nie, nie, nie!
Kiedy ktoś nie myje zębów,
Szczotki, pasty ani tknie,
Potem biega do dentysty,
Czy wam żal go?
Bo mnie nie, nie, nie!
Gdy ktoś przed grzebieniem zmyka,
Płacze, że mu włosy rwie.
Czy go za to pochwalicie,
Moi drodzy?
Bo ja nie, nie, nie!
Komu woda, mydło, szczotka
Niepotrzebne i nie w smak.
Czy nazwiecie go brudasem,
Moi drodzy?
Bo ja tak, tak, tak!
Do góry.
Gdy ogórek wesoło śmieje się,
a pomidor wciąż na mnie patrzy tak,
to do głowy przychodzi jedna myśl,
że sałatkę zrobię dziś.
Sałatka, sałatka jarzynowa
bardzo smaczna, tak smaczna jest i zdrowa,
a jeśli kolego o tym nie wiesz,
to możesz kłopoty mieć.
I cebuli troszeczkę jeszcze dam,
choć zgryźliwie, zgryźliwie szczypie w nos.
No bo o tym to chyba każdy wie,
że cebule zdrowe są.
Sałatka, sałatka jarzynowa…
Teraz wszystko wymieszam mocno tak,
trochę pieprzu i soli jeszcze dam
i spróbować ją teraz szybko chcę
bo wygląda pysznie tak.
Sałatka, sałatka jarzynowa…
Do góry.
Promyk słońca wyjrzał zza chmury
i zobaczył świat szarobury.
I pomyślał: "Kto tu pomoże?
Świat taki szary być nie może!
Kto obudzi pąki kwiatów? (WIOSNA!)
Kto pokaże gniazda ptakom? (WIOSNA!)
Kto wygoni misia z nory? (WIOSNA!)
Zazieleni pola, bory?
Promyk słońca spotkał wiosenkę
i zaśpiewał krótką piosenkę.
Daj wiosenko kwiatków troszeczkę
i obudź misia, obudź rzeczkę.
Kto obudzi pąki kwiatów? (WIOSNA!)
I wiosenka go posłuchała
kolorowe kwiaty nam dała.
zabłysnęła w krąg kolorami
i już zostanie teraz z nami.
Obudziła pąki kwiatów! (WIOSNA!)
Pokazała gniazda ptakom! (WIOSNA!)
Wygoniła misia z nory! (WIOSNA!)
Ożywiła pola, bory!
Do góry.
1. Kolorowe kredki
w pudełeczku noszę.
Kolorowe kredki
bardzo lubią mnie.
Kolorowe kredki,
kiedy je poproszę,
namalują wszystko,
to co chcę.
2. Namalują domek.
I na płocie kota.
I wesołe słonko
na pochmurne dni.
A gdy w Kosmos lecieć
przyjdzie mi ochota,
prawdziwą rakietę
namalują mi.
3. Kolorowe kredki
w pudełeczku noszę.
Kolorowe kredki
bardzo lubią mnie.
Kolorowe kredki,
kiedy je poproszę,
namalują wszystko,
to co chcę.
4.Kiedy jestem smutny,
zawsze mnie pocieszą,
siadamy przy stole
i one, i ja.
Malują cudaki:
małpkę taką śmieszną,
słonia na huśtawce
i w rakiecie lwa.
Do góry.
Przez sad idzie mały Maciuś,
śmieje się do słonka,
A tu pac! - czerwone jabłko
rzuca mu jabłonka.
Podniósł jabłko, idzie dalej,
a wtem obok dróżki
Pac, pac -co to? Stara grusza
zrzuciła dwie gruszki.
Podniósł Maciuś żółte gruszki,
bardzo jest szczęśliwy.
Znów pac, pac, pac - trzy śliweczki
spadły z gęstej śliwy.
Niesie Maciuś jabłko, śliwki,
gruszki, co się złocą.
Kto z was powie Maciusiowi, ile ma owoców?
Do góry.
Biały obrus lśni na stole,
pod obrusem siano.
Płoną świeczki na choince
co tu przyszła na noc.
Na talerzu kluski z makiem,
karp jak księżyc srebrny.
Zasiadają wokół stołu
dziadek z babcią, krewni.
Już się z sobą podzielili
opłatkiem rodzice.
Już złożyli wszyscy wszystkim
moc serdecznych życzeń.
Kiedy mama się dzieliła
ze mną tym opłatkiem
miała w oczach łzy widziałam,
otarła ukradkiem.
Nie wiem, co też mama chciała
szepnąć mi do ucha:
bym na drzewach nie darł spodni
pani w przedszkolu słuchał.
Niedojrzałych jabłek nie jadł,
butów tak nie brudził...
Nagle słyszę, mama szepcze:
- Bądź dobry dla ludzi.
Do góry.
Kto misiowi urwał ucho?
No, kto? - pytam.
Cicho, głucho...
Nikt się jakoś nie przyznaje.
Może jechał miś tramwajem?
Może upadł biegnąc z górki?
Może go dziobały kurki?
Może Azor go tarmosił,
urwał ucho, nie przeprosił?
Igła, nitka, rączek para.
Naprawimy szkodę zaraz!
O, już sterczą uszka oba.
Teraz nam się miś podoba!
Do góry.
Tydzień dzieci miał siedmioro:
"Niech się tutaj wszystkie zbiorą!"
Ale przecież nie tak łatwo
Radzić sobie z liczną dziatwą:
Poniedziałek już od wtorku
Poszukuje kota w worku,
Wtorek środę wziął pod brodę:
"Chodźmy sitkiem czerpać wodę."
Czwartek w górze igłą grzebie
I zaszywa dziury w niebie.
Chcieli pracę skończyć w piątek,
A to ledwie był początek.
Zamyśliła się sobota:
"Toż dopiero jest robota!"
Poszli razem do niedzieli,
Tam porządnie odpoczęli.
Tydzień drapie się w przedziałek:
"No a gdzie jest poniedziałek?"
Poniedziałek już od wtorku
Poszukuje kota w worku -
I tak dalej...
Do góry.
Idzie niebo ciemną nocą
ma w fartuszku pełno gwiazd.
Gwiazdy błyszczą i migocą,
aż wyjrzały ptaki z gniazd.
Jak wyjrzały - zobaczyły
i nie chciały dalej spać,
kaprysiły, grymasiły,
żeby im po jednej dać!
- Gwiazdki nie są do zabawy,
tożby nocka była zła!
Ej! Usłyszy kot kulawy!
Cicho bądźcie!... A, a, a...
Do góry.
Krótkie nóżki, długi ryjek,
ostre kolce ciało kryją.
Ach, cóż to za groźny zwierz?
To jest jeż, malutki jeż.
Węszy noskiem w lewo, w prawo,
to pod listkiem, to pod trawą,
gdzie się kryje dobry łup.
Drepcze mały jeż - tup, tup.
Drepcze poprzez lasu gąszcze,
łapie myszy, węże, chrząszcze...
Gdy zimowe przyjdą dni,
zagrzebany w liściach śpi.
Do góry.
Józio oświadczył: „Woda mi zbrzydła,
Dość już mam szczotki, wstręt mam do mydła!”
I odtąd przybrał wygląd straszydła.
Płakała matka i ojciec gryzł się:
„Ten Józio wszystkie soki z nas wyssie,
Od dwóch tygodni już się nie myje,
Czarne ma ręce, nogi i szyje,
Twarz ma od ucha brudną do ucha,
Czy kto takiego widział smolucha?
Poradźcie, ludzie, pomóżcie, ludzie,
Przecież nie można żyć w takim brudzie!”
Józio na prośby wszelkie był głuchy,
Lepił się z brudu jak lep na muchy,
Czego się dotkną, tam była plama,
Wołał: „Niech mama myje się sama,
Tato niech kąpie się nieustannie,
Stryjek i wujek niech siedzą w wannie,
Niech się szorują, a ja tym czasem
Będę brudasem! Chcę być brudasem”...
Do góry.
Moja mamo, z tą laleczką
Nie wytrzymam chyba dłużej!
Ciągle stoi przed lusterkiem,
Ciągle tylko oczki mruży.
To się muska, to się puszy,
To sukienki wciąż odmienia,
A co zniszczy kapeluszy!
Same, same utrapienia.
Ni do książki, ni do igły,
Tylko różne stroi miny,
Już doprawdy, proszę mamy,
Nie wytrzymam i godziny!
Klapsów chyba dam jej kilka
Albo w kącie ją postawię:
Dzień jest przecież do roboty,
A ta myśli o zabawie!
Na to mama: - Już ja tobie
Podam sposób na laleczkę;
Usiądź sobie tutaj przy mnie
I do ręki weź książeczkę.
Nie zaglądaj przez dzień cały
Do lusterka, ucz się ładnie,
A zobaczysz, że i lalkę
Do tych minek chęć opadnie.
Chcesz poprawić swą laleczkę,
Pracuj pilnie, pracuj szczerze...
Bo ci powiem, moja Julciu,
Ona z ciebie przykład bierze!
Do góry.
1. Idzie zima, pani zima, nic jej chyba nie zatrzyma.
Białym śnieżkiem sypie w koło, żeby było nam wesoło.
ref. Hu, hu, ha, hu, hu, ha,
śnieżnych zabaw nadszedł czas. / bis
2. Idzie zima, pani zima, lodem wszystkie rzeki ścina.
Drzewa i dachy maluje, białej farby nie żałuje
ref. Hu, hu, ha...
Do góry.